Terlikowska Maria
"Wesoły pociąg"
Todorski S.
"Wróbel"
Tuwim Julian
"Abecadło"
"Cuda i dziwy"
"Dwa wiatry"
"Pan Hilary"
"Pstryk"
"Rok i bieda"
"Rzepka"
"Skakanka"
"Spóźniony słowik"
"Trudny rachunek"
"Warzywa"

Terlikowska Maria   Wracasz na górę strony
"Wesoły pociąg"
 Już parowóz parą pyka
 "Proszę wsiadać. Drzwi zamykać."
 Opuszczamy pierwszą stację.
 Odjeżdżamy na wakacje!

 Coraz prędzej mkną wagony,
 każdy wagon zatłoczony.
 Trzy siostrzyczki w sukniach w ciapki
 jadą z babcią aż do Rabki.

 Kazik, Jurek i Helenka
 jadą z mamą do Krośnienka.
 A w oddzielnych 3 przedziałach
 jedzie nasza klasa cała.

 Na kolonie nad Dunajcem
 ślicznie będzie tam jak w bajce.
 O już widać pierwsze wzgórza!
 Pędzi pociąg, mija stacje.
 Na wakacje! Na wakacje!

Todorski S.   Wracasz na górę strony
"Wróbel"
 W wiejskiej zagrodzie,
 w korytku kurzym
 wróbel ukradkiem łebek zanurzył.
 Dziobem pochwycił 3 ziarnka żyta...
 - Znowu - zaćwierkał - podjem
 sobie do syta!

Tuwim Julian   Wracasz na górę strony
"Abecadło"
 Abecadło z pieca spadło,
 O ziemię się hukło,
 Rozsypało się po kątach,
 Strasznie się potłukło:
 I - zgubiło kropeczkę,
 H - złamało kładeczkę,
 B - zbiło sobie brzuszki,
 A - zwichnęło nóżki,
 O - jak balon pękło,
 aż się P przelękło,
 L - do U wskoczyło,
 T - daszek zgubiło,
 R - prawą nogę złamało,
 S - się wyprostowało,
 W - stanęło do góry dnem
 i udaje, że jest M.

"Cuda i dziwy"
 Spadł kiedyś w lipcu
 Śnieżek niebieski,
 Szczekały ptaszki,
 Ćwierkały pieski.
 Fruwały krówki
 Nad modrą łąką,
 Śpiewało z nieba
 Zielone słonko.
 Gniazdka na kwiatach
 Wiły motylki.
 Trwało to wszystko
 Może dwie chwilki.
 A zobaczyłem
 Ten świat uroczy,
 Gdy miałem właśnie
 Przymknięte oczy.
 Gdym je otworzył,
 Wszystko się skryło
 I znów na świecie
 Jak przedtem było.
 Wszystko się pięknie
 Dzieje i toczy...
 Lecz odtąd - często
 Przymykam oczy.

"Dwa wiatry"
 Jeden wiatr - w polu wiał,
 Drugi wiatr - w sadzie grał:
 Cichuteńko, leciuteńko,
 Liście pieścił i szeleścił,
 Mdlał...
 Jeden wiatr - pędziwiatr!
 Fiknął kozła, plackiem spadł,
 Skoczył, zawiał, zaszybował,
 Świdrem w górę zakołował
 I przewrócił się, i wpadł
 Na szumiący, senny sad,
 Gdzie cichutko i leciutko
 Liście pieścił i szeleścił
 Drugi wiatr...
 Sfrunął śniegiem z wiśni kwiat,
 Parsknął śmiechem cały sad,
 Wziął wiatr brata za kamrata,
 Teraz z nim po polu lata,
 Gonią obaj chmury, ptaki,
 Mkną, wplątują się w wiatraki,
 Głupkowate mylą śmigi,
 W prawo, w lewo, świst, podrygi
 Dmą płucami ile sił,
 Łobuzują, pal je licho!...
 A w sadzie cicho, cicho...

"Pan Hilary"   Wracasz na górę strony
 Biega, krzyczy pan Hilary:
 "Gdzie są moje okulary?"
 Szuka w spodniach i w surducie,
 W prawym bucie, w lewym bucie.
 Wszystko w szafach poprzewracał,
 Maca szlafrok, palto maca.
 "Skandal! - krzyczy. Nie do wiary!
 Ktoś mi ukradł okulary!"
 Pod kanapą, na kanapie,
 Wszędzie szuka, parska, sapie!
 Szpera w piecu i w kominie,
 W mysiej dziurze i w pianinie.

 Już podłogę chce odrywać,
 Już milicję zaczął wzywać.
 Nagle - zerknął do lusterka...
 Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
 Znalazł! Są! Okazało się,
 Że je miał na własnym nosie.

"Pstryk"
 Sterczy w ścianie taki pstryczek,
 mały pstryczek - elektryczek,
 jak tym pstryczkiem zrobić pstryk,
 to się widno robi w mig.
 Bardzo łatwo
 pstryk - i światło!
 Pstryknąć potem jeszcze raz
 zaraz mrok otoczy nas.
 A jak pstryknąć trzeci raz,
 znowu dawny świeci blask.
 Taką siłę ma tajemną
 ten ukryty w ścianie smyk!
 Ciemno - widno,
 widno - ciemno.

 Któż to jest ten mały pstryk?
 Może świetlik? Może ognik?
 Jak tam dostał się i skąd?
 To nie ognik. To przewodnik.
 Taki drut, a w drucie prąd.

 Robisz pstryk i włączasz prąd!
 Elektryczny, bystry prrrąd!
 I stąd światło?
 Właśnie stąd!

"Rok i bieda"
 Cztery biedy na tym świecie:
 Pierwsza bieda - wiosną,
 Ale słonko silniej świeci
 I kwiateczki rosną.
 Drugą biedę lato niesie,
 A z nią troski, smutki,
 Ale za to w ciemnym lesie
 Smaczne są jagódki.
 Trzecia bieda idzie za tą,
 Trapi nas jesienią,
 Ale za to w babie lato
 Jabłka się czerwienią.
 Czwarta bieda: wiatr, zimnisko,
 Mróz odetchnąć nie da,
 Ale za to wiosna blisko
 I - wiosenna bieda.

"Rzepka"
 Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
 Chodził tę rzepkę oglądać co dzień,
 Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
 Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
 Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
 Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!
 Zawołał dziadek na pomoc babcię:
 "Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"
 I biedny dziadek z babcią niebogą
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Przyleciał wnuczek, babci się złapał,
 Poci się, stęka, aż się zasapał!
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka,
 Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Na kurkę czyhał kotek w ukryciu,
 Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
 Kicia za Mruczka,
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Więc woła Kicia kurkę z podwórka,
 Wnet przyleciała usłużna kurka.
 Kurka za Kicię,
 Kicia za Mruczka,
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Szła sobie gąska ścieżyną wąską,
 Krzyknęła kurka: "Chodź no tu, gąsko!"
 Gąska za kurkę,
 Kurka za Kicię,
 Kicia za Mruczka,
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Leciał wysoko bocian - długonos,
 "Fruń-że tu, boćku, do nas na pomoc!"
 Bociek za gąskę,
 Gąska za kurkę,
 Kurka za Kicię,
 Kicia za Mruczka,
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
 Pocą się, sapią, stękają srogo,
 Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
 Skakała drogą zielona żabka,
 Złapała boćka - rzadka to gratka!
 Żabka za boćka,
 Bociek za gąskę,
 Gąska za kurkę,
 Kurka za Kicię,
 Kicia za Mruczka,
 Mruczek za wnuczka,
 Wnuczek za babcię,
 Babcia za dziadka,
 Dziadek za rzepkę,
 A na przyczepkę
 Kawka za żabkę,
 Bo na tę rzepkę
 Też miała chrapkę!
 Tak się zawzięli,
 Tak się nadęli,
 Że nagle rzepkę
 Trrrach!! - wyciągnęli!
 Aż wstyd powiedzieć,
 Co było dalej!
 Wszyscy na siebie
 Poupadali:
 Rzepka na dziadka,
 Dziadek na babcię,
 Babcia na wnuczka,
 Wnuczek na Mruczka,
 Mruczek na Kicię,
 Kicia na kurkę,
 Kurka na gąskę,
 Gąska na boćka,
 Bociek na żabkę,
 Żabka na kawkę
 I na ostatku kawka na trawkę.

"Skakanka"   Wracasz na górę strony
 "Żeby kózka nie skakała,
 To by nóżki nie złamała".
 Prawda!
 Ale gdyby nie skakała,
 To by smutne życie miała.
 Prawda?
 Bo figlować - bardzo miło,
 A bez tego - to by było
 Nudno...
 Chociaż teraz musi płakać,
 Potem będzie znowu skakać!
 Trudno!
 Więc gdy cię dorośli straszą,
 Że tak będzie, jak z ta naszą
 Kozą,
 Najpierw grzecznie ich wysłuchaj,
 Potem powiedz im do ucha
 Prozą:
 "A ja znam może dwadzieścia innych kózek,
 co od rana do wieczora skakały i zdrowe są,
 i wesołe, i nic im się nie stało, i dalej skaczą!
 Grunt, żeby się nie bać! Tak skakać, żeby
 nic się nie stało! Bo inaczej, co by za życie
 było? Prawda?" I skacz, ile ci się podoba.
 Niech dorośli zobaczą, jak się to robi!

"Spóźniony słowik"
 Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
 Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
 Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
 A tu już po jedenastej - i słowika nie ma!
 Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
 Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
 Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
 A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
 Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
 Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
 To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
 Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
 Nagle zjawia się pan słowik, poświstuje, skacze...
 "Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!"
 A pan słowik słodko ćwierka: "wybacz, moje złoto,
 Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"

"Trudny rachunek"
 Szły raz drogą trzy kaczuszki,
 grzecznie, że aż miło:
 pierwsza biała, druga czarna,
 a trzeciej nie było.

 Na spotkanie tym kaczuszkom
 dwie znajome wyszły:
 pierwsza z krzaków, druga z sieni,
 trzecia prosto z Wisły.

 Aż tu jeszcze jedna idzie,
 bardzo wesolutka,
 idzie sobie, podskakuje,
 a ta druga - smutna.

 Siadły wszystkie na ławeczce,
 wtem dziewiąta krzyczy:
 "Pięć nas było a jest osiem!
 Kto nas wreszcie zliczy?"

 Na to mówi jej ta trzecia
 "Sprawa bardzo trudna.
 Wyszłam pierwsza, przyszłam szósta,
 teraz jestem siódma!"

 I nie mogły się doliczyć,
 nic nie wyszło z tego,
 więc do domu, choć to kaczki,
 wróciły gęsiego.

"Warzywa"
 Położyła kucharka na stole:
 kartofle,
 buraki,
 marchewkę,
 fasolę,
 kapustę,
 pietruszkę,
 selery
 i groch.
 Och!
 Zaczęły się kłótnie,
 Kłócą się okrutnie:
 Kto z nich większy,
 A kto mniejszy,
 Kto ładniejszy,
 Kto zgrabniejszy:
 kartofle?
 buraki?
 marchewka?
 fasola?
 kapusta?
 pietruszka?
 selery
 czy groch?
 Ach!
 Nakrzyczały się, że strach!
 Wzięła kucharka -
 Nożem ciach!
 Pokrajała, posiekała:
 kartofle,
 buraki,
 marchewkę,
 fasolę,
 kapustę,
 pietruszkę,
 selery
 i groch -
 I do garnka!