Wanatowicz J. "Rzeka" Warzecha A. "Letni deszcz" "Słońce" Wawiłow Danuta "A jak będę dorosła" "Brzydkie zwierzę" "Bzdura" "Czego mi się nie chce" "Człowiek ze złotym parasolem" "Daktyle" "Drynda" "Dziwny kot" "Dziwny pies" "Jak wygląda wiatr?" "Kałużyści" "Katecheza 29" "Kwiat 26" "Latem" (fragment) "Lato" "Listy" "Makowiec" "Mama ma zmartwienie" "Marzenie" "Morze" |
"Na wystawie" "Niewidzialna plastelina" "Nie Wiem Kto" "O Fabianie" "O Rupakach" "Pan i pies" "Pokrzywa" "Pożałuj mnie" "Rysunek" "Senna piosenka" "Smutny wiersz" "Spacerek" "Strasznie ważna rzecz" "Szybko" "Świnka" "Trójkątna bajka" "Trudna zagadka" "Urodzinki" "Wędrówka" "Wiatr" "Wieczór" "Zabierz mnie stąd" "Zapach czekolady" Węgrzyn K. "List otwarty" Wiszniewski L. "Jedenasty listopada" |
Wanatowicz J.
"Rzeka"
Jestem sobie rzeką.
Kto powącha ten ucieka.
Czemu? - zapytacie pewnie.
Co się stało, że tak płaczę rzewnie?
Byłam piękna, byłam czysta,
lecz nie trwało to zbyt długo.
Co się stało moi mili?
Po prostu mnie zanieczyścili!
Warzecha A.
"Letni deszcz"
Bardzo smutno
stać przy oknie,
gdy świat cały
wokół moknie.
Chodź.
Siądziemy na kanapie
gdy tak pada,
gdy tak kapie.
Zamknij oczy
i posłuchaj
...bajka będzie długa.
Cały tydzień
słońce grzało
nic nikomu
się nie chciało.
Strumyk - zwykle bystry, rwący -
stał się senny jakiś śpiący.
Listek żaden nie szeleścił,
wiatr się zdrzemnął,
ogród też śpi.
Nawet duża czarna mucha
nie brzęczała w taki upał.
Lecz w niedzielę po południu
w puste wiadro deszcz zadudnił.
Potem ciężkie srebrne krople
zagrały na szybie w oknie.
No nareszcie! Coś się dzieje!
Kropi! Pada! Wieje! Leje!
Każdy woła: "Więcej! Jeszcze!"
Wszyscy cieszą się tym deszczem.
"Słońce"
Schowało się słonko
za wieczorną łąką.
Pamiętajcie dzieci:
teraz innym świeci.
Gdy się ziemia obróci,
jutro do nas wróci!
Wawiłow Danuta
"A jak będę dorosła"
Jak mi ręce urosną,
jak mi nogi urosną,
jak już będę dorosła
i wysoka jak sosna,
to zostanę... no kim?
To na pewno zostanę lekarzem!
Przyjdę w białym fartuchu,
mamie zajrzę do ucha,
tatę klepnę po brzuchu
powiem: "Trzymaj się zuchu!"
i zapiszę, zapiszę, zapiszę... no co?
I zapiszę paskudne lekarstwo!
Co mi płacze i krzyki!
Będę robić zastrzyki!
Będę strasznie się trudzić!
A jak już mi się znudzi,
to zostanę, zostanę, zostanę... no, kim?
To zostanę okrutnym piratem!
Nie posłucham się taty.
Będę strzelać z armaty,
będę w worku pękatym
przechowywać dukaty,
będę straszną mieć brodę i pistolet... i co?
I piracką przepaskę na oku!
Co mi wiatry i burze!
Mogę trwać jak najdłużej!
Niechaj żyją podróże!
A jak nimi się znużę,
to pojadę, pojadę, pojadę... no, gdzie?
To pojadę z powrotem do mamy!
"Brzydkie zwierzę"
- Jak mi ciocia albo wujek
piękne farby podaruje,
namaluję na papierze
takie brzydkie, brzydkie zwierzę...
- To jest pomysł do niczego!
Lepiej maluj coś ładnego!
Nie chcesz? Czemu?... Nie rozumiem.
- Bo ładnego ja nie umiem!
"Bzdura"
Polem, lasem
idzie Bzdura.
Patrzy gniewnie
spod kaptura.
W jasnym niebie
płynie chmura.
"Co za bzdura!" -
mówi Bzdura.
Krzyczą ludzie:
"W moście dziura!"
"Co za bzdura!" -
mówi Bzdura.
"Zniosłam jajko!" -
gdacze kura
"Co za bzdura!" -
mówi Bzdura.
Poszła sobie,
znikła w górach.
Mówią ludzie:
"Co za Bzdura!"
"Czego mi się nie chce"
Od samego dzisiaj rana
czegoś mi się chce...
Nie cukierka, nie banana -
może piasku, może siana
albo nawet - nie wiem sama
muchy tse-tse-tse?
Może zgadnie ktoś przypadkiem,
na co ja mam chęć?
Uszyć krowie suknię w kwiatki?
Wsypać pieprzu do herbatki?
Albo złapać - ciach! - do klatki
krokodyli pięć?
Kto w kłopocie mi pomoże?
Jeśli ktoś to wie,
niech mi zaraz liścik kropnie,
bo nie mogę - tak okropnie,
tak okropnie, tak okropnie
czegoś mi się chce!
"Człowiek ze złotym parasolem"
Żółtą drogą, zielonym polem
szedł raz człowiek pod parasolem
i uśmiechał się mimo słoty,
bo parasol był cały złoty,
coś mu śpiewał, bzykał jak mucha,
śmieszne bajki plótł mu do ucha...
I ten deszcz tak padał i padał,
a parasol gadał i gadał,
a ten człowiek mu odpowiadał.
I oboje byli weseli,
choć się wcale nie rozumieli,
bo ten człowiek gadał po polsku,
a parasol - po parasolsku...
"Daktyle"
Gdzie się podziały moje daktyle?
Wyszedłem z domu tylko na chwilę!
Wyszedłem z domu wracam po chwili,
patrzę - o rety! Nie ma daktyli!
Gdzie się podziały moje daktyle?
Może je zjadły straszne goryle?
Z okropnym rykiem do domu wpadły,
moje daktyle bezczelnie zjadły!
A te goryle, gdzie się podziały?
Czy je przepędził króliczek mały?
Przyleciał w żółtym aeroplanie,
sprawił gorylom potężne lanie!
A ten króliczek? Gdzie on się schował?
Może go w lesie spotkała krowa
i ślub z nim wzięła, a w zeszły piątek
sześć urodziła królokrowiątek?
A gdzie ta krowa? Kto mi odpowie?
Czy jest w Krakowie? Czy w Ozorkowie?
Ponoć niedawno widziały wilki,
jak kupowała do włosów szpilki.
Wilki? Przepraszam to były słonie!
Jeden nie duży, w złotej koronie,
drugi kudłaty i piegowaty,
wciąż tylko wisiał na telefonie!
Do kogo dzwonił? Może do kawki?
Ale jej w głowie tylko szczypawki!
Nie dość, że głucha i że kłamczucha,
jeszcze ma w szkole cztery poprawki!
Z czego? A nie wiem! Spytam łasicy,
tej co w dżinsowej chodzi spódnicy
i gumę żuje, i której wujek
zawsze daktyle dla mnie kupuje!
Więc gdzie są w końcu moje daktyle?
Czy je straszliwe zjadły goryle?
Małe króliczki? Czarne perliczki?
Wilki, motylki czy krokodyle?
A wy? Przyznajcie się moi mili -
czyście tamtędy nie przechodzili?
Czy to nie wasze mądre kawały,
że te daktyle wyparowały?
Nie?
Więc niech każdy z was mi odpowie,
czemu mu rośnie palma na głowie?
"Drynda"
Jedzie ulicą
stara drynda,
stara latarnia
przed nią dynda.
W starej uprzęży
z pióropuszem
człapie powoli
koń - staruszek.
Woźnica stary
ma cylinder...
Widział kto kiedy
taką dryndę?
Chłopcy się śmieją
do rozpuku,
gdy słyszą turkot
jej po bruku.
A my patrzymy
z bratem obaj
i nam ta drynda
się podoba.
I my wolimy
tego grata
od Mercedesa
i od Fiata,
bo to jest grat
nie z tego świata!
"Dziwny kot"
Raz na ulicy Szerokiej
był kot, co udawał fokę.
Nie chciał włazić na płoty
tak, jak to robią koty.
Wolał biegać w podskokach
tak, jak to robi foka.
Miast łapą myć się starannie,
dzień cały pluskał się w wannie,
nurkował do dołu głową
i śledzie jadł na surowo.
Wołała ulica Szeroka:
"Co on wyprawia, niecnota!"
...A może to była foka,
co udawała kota?
"Dziwny pies"
Jeden, dwa,
jeden, dwa,
pewna pani
miała psa.
Trzy i cztery,
trzy i cztery,
pies ten dziwne
miał maniery.
Pięć i sześć,
pięć i sześć,
wcale lodów
nie chciał jeść.
Siedem, osiem,
siedem, osiem,
wciąż o kości
tylko prosił.
Dziewięć, dziesięć,
dziewięć, dziesięć,
kto z nas kości
mu przyniesie?
Może ja?
Może ty?
Licz od nowa -
raz, dwa, trzy...
"Jak wygląda wiatr?"
Jak wygląda wiatr?
Bardzo chciałbym wiedzieć!
Możesz mi powiedzieć,
jak wygląda wiatr?
Może to jest ptak,
co ma gniazdo w chmurach?
Wielki jest jak góra,
kiedy gubi pióra,
z nieba sypie grad...
Jak wygląda wiatr?
Może to jest koń?
Grzywę ma z płomieni,
drzewa niby trawy
chylą się ku ziemi,
kiedy mknie przez świat...
Jak wygląda wiatr?
Może to jest chłopak,
co ma osiem lat?
Biega pośród nocy,
gwiżdże, strzela z procy,
piaskiem sypie w oczy...
Jak wygląda wiatr?
"Kałużyści"
Już od rana na podwórzu
wśród patyków i wśród liści
przycupnęli nad kałużą
pracowici kałużyści.
Wygrzebują brud z kałuży,
niech kałuża będzie czysta!
Pełne ręce ma roboty
każdy dobry kałużysta!
Rękawiczką i chusteczką
dwóch błocistów chodnik czyści.
Obrzucają się szyszkami
bardzo dzielni szyszkowiści.
Dwie kocistki pod ławeczką
cukierkami karmią kota...
Świątek, piątek czy niedziela
na podwórku wre robota!
"Katecheza 29"
Lubię słuchać, jak mówi pole,
jak wśród kłosów szepczą kąkole,
ryczą krowy, chrząkają świnie,
letni wietrzyk szumi w leszczynie
i ciekawa jestem ogromnie,
o czym one tak mówią do mnie
Lecz nie mówi pole po polsku,
kąkol szepcze coś po kąkolsku,
świnka chrząka coś sobie po świńsku,
wiatr w leszczynie gra po leszczyńsku,
a ja słucham i nie rozumiem,
i pogadać z nimi nie umiem
"Kwiat 26"
Nie mam chęci dokazywać,
skakać ani jeść...
Tatuś, kupisz mi samochód
kwiat dwadzieścia sześć?
Tylko jeden mały Kwiacik,
kwiat dwadzieścia sześć...
Kierownicę w rękę chwycę,
sygnał dam - i cześć!
I pojadę, i zatrąbię
na calutki świat:
patrzcie, patrzcie na mój nowy,
na mój piękny kolorowy,
mój bombowy Kwiat!
"Latem" (fragment)
...Leżę pod drzewami
wielkimi,
leżę pod chmurami
wielkimi,
mały jak maleńkie
ziarenko
na planecie mojej,
na Ziemi,
płynę pośród gwiezdnej
przestrzeni.
"Lato"
Daj mi rękę, mamusiu,
pójdziemy na rosę!
Trawa będzie zielona,
my będziemy bose.
Drzewa będą zielone,
góry będą zielone,
chmury będą zielone,
wielkie i puchate!
Domy będą zielone,
dymy będą zielone...
Wiesz, dlaczego zielone?
Bo to będzie lato!
"Listy"
W bardzo pięknej sukni w kwiaty
pisze mama list do taty:
"Kochany tato!
Bardzo cię kocham
Kochany tato!
Nudno mi trochę!
Więc kup mi, proszę,
trzy niespodzianki:
żywego pieska,
misia i sanki,
i jeszcze rower,
i jeszcze za to
bardzo cię kocham,
kochany tato!"
W pięknej kurtce od piżamy
pisze tata list do mamy:
"Kochana mamo!
Jestem już grzeczny
i nie grymaszę
przy zupach mlecznych!
Więc kup mi, proszę,
trzy niespodzianki:
lalkę i pralkę,
i wycinanki,
i jeszcze farby
kup mi tak samo!
Bardzo cię kocham,
kochana mamo"
Na tym się kończy zabawa cała -
mama córeczkę spać zawołała.
"Makowiec"
- Kto zjadł makowiec?
- Ja go nie brałam...
To znaczy, zjadłam,
ale nie chciałam...
W oknie usiadło taakie wróblisko
i gdyby nie ja,
zjadło by wszystko!
"Mama ma zmartwienie"
Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie...
Zrobiłam dla niej teatrzyk -
a ona wcale nie patrzy.
Przyniosłam w złotku orzecha -
a ona się nie uśmiecha.
Usiądę sobie przy mamie,
obejmę mamę rękami
i tak jej powiem na uszko:
"Mamusiu, moje jabłuszko!
Mamusiu, moje słoneczko !..."
Mama uśmiechnie się do mnie
i powie: "Moja córeczko..."
"Marzenie"
Idzie pani po ulicy,
cztery pieski ma na smyczy.
A ja sobie wzdycham skrycie:
taka pani to ma życie!
Prawda?
Wszyscy ludzie kogoś mają,
kogoś głaszczą i kochają,
komuś szepczą coś do ucha
i się cieszą, że ich słucha...
Prawda?
Ja też chciałbym takiego,
choćby nawet najmniejszego,
choćby nawet najbrzydszego
pieska!
Mógłby sobie być buldogiem -
karmiłabym go twarogiem.
Mógłby sobie być seterem -
biegłby ze mną na spacerek.
Mógłby sobie być ratlerkiem -
brałabym go pod kołderkę.
A jak nie chciałby być nikim,
mógłby sobie być chomikiem...
Prawda?
"Morze"
Siedziały dzieciaki na dworze
i kłóciły się jakie jest morze.
Kuba powiedział, że słone
a Jędrek, że nie, bo zielone.
A Baśka, że są w nim meduzy
i okręt - o, taki duży!
i jeszcze raki w skorupie.
A Bartek, że dziewczyny są głupie.
I jeszcze Filip powiedział,
że jak się położyć nad morzem
i machać rękami, i machać nogami
to na piasku się zrobi - orzeł.
Poproszę tatę -
może pojedzie ze mną nad morze.
"Na wystawie"
Idę z mamą na wystawę!
To dopiero jest ciekawe!
Piękny pałac, wielka brama...
"To muzeum" - mówi mama.
Nie widziałem ani razu
tylu ludzi i obrazów.
Samych sal ze sto tysięcy,
a obrazów jeszcze więcej!
Co tu jest namalowane?
Czy to człowiek? Czy to dzbanek?
A tu jakaś dziwna plama...
"Piękny obraz" - mówi mama.
A tu gruby pan z gitarą,
co ma wąsy jak makaron...
Jakieś konie depczą ludzi...
Trochę mi się tutaj nudzi.
Mamo, chodź tu! Mamo zobacz!
To dopiero piękny obraz!
Kwitną kwiaty, słońce świeci,
na ławeczce siedzą dzieci...
Tylko taka brzydka rama...
"To jest okno" - mówi mama.
"Niewidzialna plastelina"
Ulepiłam mamie domek
z niewidzialnej plasteliny,
dwa okienka, dwa kominy
z niewidzialnej plasteliny.
A w okienkach kwiatki bratki,
a dla taty krawat w kratki
z niewidzialnej plasteliny.
Ulepiłam sobie pieska,
mięciutkiego, z czarnym pyszczkiem,
lalki Kasię i Tereskę,
i pistolet, i siostrzyczkę.
Namęczyłam się ogromnie,
stłukłam łokieć, zbiłam szklankę...
Mama, tata, chodźcie do mnie!
Mam tu dla was niespodziankę!
Czemu na mnie tak patrzycie
i zdziwione macie miny?
Czyście nigdy nie widzieli
niewidzialnej plasteliny?
"Nie Wiem Kto"
Pewnego razu Nie Wiem Kto
raniutko wstał z pościeli,
na głowę włożył Nie Wiem Co,
na nogi włożył Nie Wiem Co,
do torby włożył Nie Wiem Co -
i tyle go widzieli!
I wcale mu nie było źle,
gdy się tak włóczył Nie Wiem Gdzie
na słońcu, w deszczu, w cieniu -
obiady jadał albo nie,
odpocząć siadał albo nie
i wcale tym nie martwił się,
i grywał na grzebieniu...
I od tej pory Nie Wiem Jak
odnaleźć go na świecie...
I nie wie ryba ani rak,
i nie wie zwierzę ani ptak,
i pewnie wy nie wiecie!
"O Fabianie"
Mój kuzyn, Kowalski Fabian,
ciągle wszystko przerabiał.
Ledwie włożył ubranie,
brał się za przerabianie.
Z muszelki robił pędzelki,
z poduszki - słone paluszki,
z parówki - temperówki,
z firanki - wycinanki.
Mówiła mama: Kochanie!
Zjedz przynajmniej śniadanie!
Popatrz, co ty wyrabiasz!
Przerabiasz i przerabiasz!"
A Fabian na to: Co tam!
Najpierw przerobię kota!"
I robił z kota świnkę,
ze świnki robił pacynkę,
z pacynki robił sardynkę,
z sardynki robił dziewczynkę.
Mówił tata: Fabianie!
Zostaw to przerabianie!
Zamiast wszystko przerabiać,
zacznij lekcje odrabiać!"
A Fabian na to: Nie mogę!
Właśnie przerabiam podłogę!
Gdzie znaleźć takiego pana,
co by przerobił Fabiana?
"O Rupakach"
Usiądź przy mnie, mamusiu.
Coś ci powiem do uszka...
Wiesz, kto do mnie przychodzi,
jak się kładę do łóżka?
Takie śliczne, puchate,
kolorowe jak ptaki...
Za nic w świecie nie zgadniesz!
To przychodzą RUPAKI!
Te RUPAKI, mamusiu,
to są takie zwierzaki -
trochę jakby kociaki,
trochę jakby dzieciaki,
trochę jakby motyle,
krokodyle czy raki...
Nie rozumiesz, mamusiu?
No, po prostu - RUPAKI!
Są RUPAKI dorosłe
i RUPAKI - dzieciaki,
są RUPAKI - dziewczyny
i RUPAKI - chłopaki,
są RUPAKI - mądrale
i RUPAKI - głuptaki,
są brzydale i wcale,
wcale ładne RUPAKl...
Te RUPAKI mieszkają
w różnych dziurach i kątach,
i na przykład za szafą,
gdzie się kurzu nie sprząta,
i w szufladzie tatusia,
i na półce z książkami,
i w wózeczku dla lalki
też nocują czasami.
Strasznie boją się myszy
i nie lubią jeść sera,
zawsze tańczą kozaka,
gdy na burzę się zbiera,
śpią w kaloszach, a kąpiel
zawsze biorą we frakach...
Nie chcesz wierzyć? Naprawdę!
Ja się znam na RUPAKACH!
Jeśli spotkasz któregoś
w kuchni albo w łazience,
to go możesz pogłaskać
albo wziąć go na ręce,
tylko nie mów przypadkiem:
Jejku, co za pokraka!",
bo ty nie wiesz, jak łatwo
jest obrazić RUPAKA!
Popatrz, popatrz, już przyszły.
Jeden siedzi na oknie!
Oj, przepraszam, mamusiu,
że tak ziewam okropnie!
Jak mi bajkę opowie,
to powtórzę ci rano...
Teraz już mnie pocałuj...
Zaraz zasnę... Dobranoc!
"Pan i pies"
Razem co wieczór pan i pies
Pan, bo pies chciał, a pies bo musiał
Pan się uwznioślał aż do łez
A pies pod każdym drzewkiem siusiał
Piesek oblewał każdy płot
A pan opiewał mleczną drogę
Im wyższy pan obierał lot
Tym wyżej pies podnosił nogę
Wracali do dom za pan brat
Szczęśliwi, choć nie syci jeszcze
Pies się na swej rogóżce kładł
A pan do rana pisał wiersze
Tak nader ściśle, nie od dziś
Wiąże się życie i liryka
Pan by bez psa nie musiał wyjść
Pies się bez pana nie wysika
"Pokrzywa"
Stoi pod płotem pokrzywa
i patrzy na wszystkich krzywo.
Nikt jej nie lubi na świecie!
Nikt z niej wianuszków nie plecie
i do bukietów nie zrywa!
Każdy ją tylko przezywa!
Biedna, ach, biedna pokrzywa!
Przechodził chłopiec przez drogę -
pokrzywa cap go za nogę!
Przebiegło wesołe prosię -
pokrzywa łup je po nosie!
Stoi pod płotem pokrzywa,
okropnie jest nieszczęśliwa.
"Pożałuj mnie"
Jak się będziesz gniewać na mnie,
to ołówki Ci połamię,
słonia Ci nie narysuję
i pałacu nie zbuduję.
"Rysunek"
Mój kochany tatuś
ma niebieskie oczka,
mama ma brązowe
i ja też brązowe.
Prawda jak ładnie?
Ale gdyby tatuś
miał czerwone oczka,
mama miała żółte,
a ja fioletowe,
mielibyśmy oczka
różnokolorowe.
I byłoby jeszcze ładniej!
"Senna piosenka"
W lesie wilki śpią?
Śpią.
I motylki śpią?
Śpią.
W polu myszki śpią?
Śpią.
W kuchni łyżki śpią?
Śpią.
W niebie chmury śpią?
Śpią.
W moście dziury śpią?
Śpią.
Pieski w budzie śpią?
Śpią.
Wszyscy ludzie śpią?
Śpią.
Tylko jeden nocny wiatr
nie chce spać,
nie chce spać.
Woli hulać w polnych trawach,
z deszczem w berka grać.
"Smutny wiersz"
Dzisiaj jestem smutna
jak ptak.
Dzisiaj jestem smutna
jak deszcz.
Leżę sobie w trawie
na wznak,
sama nie wiem, czemu
tak jest.
Promyk słońca zalśnił
i zgasł.
Trzmiel nade mną krąży
i gra.
Czy to moje włosy,
czy las?
Czy to śpiewa wilga,
czy ja?
Możesz sobie myśleć,
co chcesz,
ale nie zrozumiesz
i tak,
czemu jestem smutna
jak deszcz,
czemu jestem smutna
jak ptak.
"Spacerek"
Wieczór błękitną chmurką
sfrunął na moje biurko.
Rzucę do kąta pracę,
pójdę na spacer z córką!
A córka jak to córka -
zbiera gołębie piórka,
trzyma mnie mocno za rękę,
śpiewa wesołą piosenkę.
I razem sobie zmyślamy
różne bajeczki i bzdurki -
córka dla swojej mamy,
mama dla swojej córki.
Mrugają do nas reklamy,
w liściach szeleści wiaterek
i szepce córka do mamy:
Ach, jaki fajny spacerek!"
A księżyc strzyże uszami
i słucha nas po kryjomu,
i biegnie, biegnie za nami
aż do samego domu.
"Strasznie ważna rzecz"
Mamo przestań zmiatać śmiecie!
Chcę powiedzieć Ci w sekrecie
strasznie ważną rzecz:
były sobie dobre wróż...
jedna miała krótkie nóż...
druga miała dwie papuż...
i wielgachny miecz!
Mamo nie pisz, tylko słuchaj!
Zaraz powiem Ci do ucha
strasznie ważną rzecz:
była sobie wielka much...
raz urwała się z łańcuch...
zjadła tacie pół kożuch...
i uciekła precz!
Mamo już się nie złość na mnie!
Słowo daję, ja nie kłamię,
będę bardzo grzecz...
Nie żartuję ani trochę!
Przecież jak się kogoś kocha,
to jest ważna rzecz!
"Szybko"
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu!
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle!
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno!
"Świnka"
- Chodźmy bawić się do Oli!
- Nie, jej mama nie pozwoli!
Tylko nie mów nic nikomu!
Oni mają świnkę w domu!
- Co ty mówisz? Jaką świnkę?
Czy ma ryjek i szczecinkę?
Czym ją karmią? Cukierkami?
Czemu bawią się z nią sami?
- Popatrz w okno! Tam jest świnka!
- To nie świnka, to dziewczynka!
Siedzi smutna, zapuchnięta,
wielką chustką owinięta.
- Właśnie przyszła od doktora.
Ona jest na świnkę chora!
"Trójkątna bajka"
Była raz sobie skała
bardzo dziwna, TRÓJKĄTNA,
stał na tej skale pałac,
bardzo dziwny, TRÓJKĄTNY.
W pałacu tym na tronie
bardzo dziwnym, TRÓJKĄTNYM,
zasiadał król w koronie
bardzo dziwnej, TRÓJKĄTNEJ,
i patrzył z okna wieży
bardzo dziwnej, TRÓJKĄTNEJ,
na dzielnych swych rycerzy
bardzo dziwnych, TRÓJKĄTNYCH.
Aż kiedyś raz dworacy
na szczerozłotej tacy
przynieśli mu śniadanie
wykwintne niesłychanie -
a było to nieduże
zwyczajne jajko kurze,
bardzo dziwne,
OKRĄGŁE!
I krzyknął król:
"No wiecie!
Toż to prawdziwa bajka!
Pomyśleć, że na świecie
są takie cudne jajka!
Więc niech mi odtąd wszędzie
OKRĄGŁYM wszystko będzie!"
Dworacy - nieboracy
zabrali się do pracy
i w ciągu jednej chwili
jak kazał, tak zrobili.
I odtąd stała skała
bardzo dziwna, OKRĄGŁA,
a na tej skale pałac
bardzo dziwny, OKRĄGŁY,
w pałacu zaś na tronie
bardzo dziwnym, OKRĄGŁYM,
zasiadał król w koronie
bardzo dziwnej, OKRĄGŁEJ,
i patrzył z okna wieży
bardzo dziwnej, OKRĄGŁEJ,
na dzielnych swych rycerzy
bardzo dziwnych, OKRĄGŁYCH.
"Trudna zagadka"
Tatuś powiem ci zagadkę!
na ulicy stoi klatka,
a w tej klatce sobie siedzi
bardzo dużo złych niedźwiedzi
i pilnuje klatki pies!
Zgadnij, tatuś, co to jest?
Nie wiesz? Trudna ta zagadka?
Ja ci powiem: to jest klatka!!!
Taka klatka, w której siedzi
bardzo dużo złych niedźwiedzi
i pilnuje klatki pies!
A ty nie wiesz co to jest!
"Urodzinki"
Tak bym chciała, tak bym chciała,
żeby były urodzinki!
U chłopczyka czy dziewczynki,
u kucyka czy sardynki -
wszystko jedno, wszystko jedno,
byle były urodzinki!
Żeby było dużo gości
i Mateusz, i Grażynka,
dla każdego moc pyszności,
wszystkie stoły w upominkach,
na tych cudnych, na nienudnych,
na wesołych rodzinkach!
A jak zjemy wszystkie kremy,
czekoladkę i rodzynki,
upaćkamy się jak świnki,
to z radości podskoczymy
i powiemy do rodzinki
"Niech żyjecie, niech żyjemy
i niech żyją urodzinki!"
"Wędrówka"
Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę,
i będę wędrować po świecie,
i nigdy mnie nie znajdziecie.
I nie wezmę ze sobą nikogo,
tylko tego małego chłopaka,
co wczoraj na schodach płakał
i bał się wrócić do domu,
a dlaczego -
to tego
nie chciał powiedzieć nikomu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
tego czarnego kota,
co miauczy zmarznięty na progu
i każdy odpycha go nogą,
i nie chce go wpuścić do środka.
I to nie obchodzi nikogo,
że on tak płacze na progu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
te dwa uschnięte drzewa,
co nigdy nie były zielone
i chciały uciec do lasu
od kurzu
i od hałasu,
i żeby ptak na nich usiadł,
i żeby im zaśpiewał.
I będziemy tak szli i szli
drogami, lasami, polami,
i każdy dzieciak,
i każdy pies
będzie mógł iść razem z nami.
I będziemy tak szli i szli
przez wsie, przez miasta, przez góry,
przez morza, przez gwiazdy, przez chmury,
aż kiedyś,
po latach wielu,
staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
i dużo, dużo nieba,
i każdy
będzie miał to,
czego najbardziej mu potrzeba.
I na zielonej trawie
różne zwierzęta
będą się z nami bawić
w berka i w chowanego.
I nikt nikogo
nie będzie się bać.
I nikt z nikogo
nie będzie się śmiać.
I każdy
będzie rozumiał każdego.
I będzie wspaniale!
Tak!
I niczego
nie będzie nam brak!
I tęsknić nie będę wcale!
I tylko czasami, czasami
pomyślę,
że było by dobrze,
że może byłoby dobrze,
gdybyście wy
byli z nami...
"Wiatr"
Jak jest wiatr,
wielki wiatr,
to opada z drzewa kwiat,
jakby sypał biały grad,
jak jest wiatr...
Jak jest wiatr,
wielki wiatr,
to jest smutny cały świat.
Drzewa szumią sobie w głos
niby gniazda czarnych os,
jak jest wiatr...
Wieje wiatr,
wielki wiatr,
będzie wiał tak tysiąc lat...
Bardzo smutny jest mój los,
smutne oczy, smutny nos,
jak jest wiatr...
"Wieczór"
Nadchodzi wieczór
cały niebieski:
niebieskie drzewa,
niebieskie pieski,
niebieskie ręce,
niebieskie głowy
i tylko księżyc
pomarańczowy.
"Zabierz mnie stąd"
Tu od rana do nocy powtarzają nam co dzień
Że rośniemy szczęśliwi jak kwiaty w ogrodzie
Tu uczymy się w szkołach gdzie na oknach są kraty
Tu na brudnych ulicach kolorowe plakaty
Tu się karpie zabija bo płyną pod prąd
Tu za próbę latania stawiają pod sąd
Usłysz mnie przyjedź tu
Usłysz mnie proszę cię
Usłysz mnie przyjedź tu
Usłysz mnie proszę cię
Zabierz mnie stąd
Tu za miłość się płaci a nienawiść jest darmo
Tu są domy i twarze malowane na czarno
Parki szkłem najeżone i drzewa kalekie
Tutaj zginiesz na krzyżu jeśli chcesz być człowiekiem
Tutaj śledzi cię zawsze czujny wzrok zza firanek
Tutaj za napis na ścianie stawiają pod ścianę
Każdy dom za drutami a w drutach jest prąd
Usłysz mnie przyjedź tu
Usłysz mnie proszę cię
Usłysz mnie przyjedź tu
Usłysz mnie proszę cię
Zabierz mnie stąd
"Zapach czekolady"
Przyszedł do nas wujek Władek,
przyniósł wielką czekoladę,
z orzechami, z rodzynkami,
w pięknym pudle z obrazkami.
Jeśli będę grzecznie siedzieć,
dadzą mi ją po obiedzie...
Choć zamknięta jest szuflada,
wszędzie pachnie czekolada.
Układanki chcę układać -
wszędzie pachnie czekolada.
Gdy na nowy rower wsiadam -
wszędzie pachnie czekolada.
Kiedy z lalką sobie gadam -
wszędzie pachnie czekolada.
Czy ktoś może mi powiedzieć,
kiedy będzie po obiedzie?
Bo nie mogę żyć w spokoju,
gdy ten zapach jest w pokoju!
Węgrzyn K.
"List otwarty"
Do wszystkich dzieci
List Otwarty
Na Leśnej Radzie
Uchwalono.
Sprawa jest pilna
Niesłychanie,
Więc do redakcji
Się zwrócono.
Nadeszła zima,
To nie żarty
W lesie lub w polu
Znaleźć wikt,
Apelujemy więc
Do dzieci,
Niech nie zapomni
O nas nikt.
Gdy śnieg i mróz
Się sroży w lesie,
Niech każde z was -
Nam przyjacielem...
Podpis -
Sarenka
Za zwierzęta.
Za ptaki
Kreśli się -
Wróbelek.
Wiszniewski L.
"Jedenasty listopada"
Dzisiaj wielka jest rocznica -
Jedenasty listopada!
Tym, co zmarli za Ojczyznę,
Hołd wdzięczności Polska składa.
Im to bowiem zawdzięczamy
Wolność - polską mowę w szkole,
To że tylko z ksiąg historii
Poznajemy dziś niewolę.
Uroczyście biją dzwony,
W mieście flagi rozwinięto...
I me serce się raduje,
Że obchodzą Polskie Święto.